SĘDZISZÓW BRAHĄ
PACHNĄCY
Nie do wiary, że wytwarzanie prostej wódy w
ponad 300 ziemiańskich gorzelniach Galicji
zintensyfikowało hodowlę wysokowydajnego bydła mlecznego. Stała za tym
„braha” - pozostałość po odpędzie
spirytusu z gorzelnianego zacieru. To łatwo
przyswajalna, białkowa pasza uwielbiana nie tylko przez krowy. Przez całe
dziesięciolecia Sędziszów podczas kampanii gorzelnianej „pachniał” brahą przewożoną w ogromnych beczkach do folwarku w
Górze Ropczyckiej.
Jak donoszą źródła, gorzelnię wybudowano najprawdopodobniej
na przełomie XIX i XX wieku. Po mariażu w
1879 roku Jana Zdzisława Tarnowskiego z Zofia Potocką, najstarszą córką Artura
Potockiego, dobra sędziszowskie i dobra Góra Ropczycka, jako wiano Zofii znalazły się pod zarządem Tarnowskich. Perłą w
koronie tego latyfundium był doskonale administrowany folwark w Górze. Po
nieudanym eksperymencie wybudowania w Sędziszowie przez Adama i Artura
Potockich cukrowni, niestety zamkniętej
w 1889 roku, głównie z braku buraków, tym razem pomysł Potockich i Tarnowskiego uruchomienia
w Sędziszowie gorzelni przerabiającej łatwe w uprawie ziemniaki, powiódł się.
Od lat sześćdziesiątych XIX wieku, kiedy to Galicja
otrzymała od Habsburgów ograniczoną jeszcze autonomię, szczególną uwagę współczesnych ziemian przyciągał przemysł
gorzelniany. Tradycyjna „propinacja”, czyli ochrona prawa do wyrobu i sprzedaży
alkoholu na terenie własnych majątków została zastąpiona swobodną,
konkurencyjną działalnością gospodarczą. Rozdzielono obszar produkcji alkoholu
od jego dystrybucji. Wprowadzono w interesie państwowego fiskusa stały podatek konsumpcyjny, tym samym dochody państwa austriackiego znacznie
wzrosły. Jednak podatki te nie były rażąco wysokie, bo ich udział w ogólnych
dochodach monarchii wynosił ok 18%, podczas gdy np. w Anglii było to 32%, w USA 29%, a Holandii 19%. Jednak
propinacyjny monopol dworski odszedł w niebyt ustępując miejsca spirytusowemu
monopolowi państwowemu.
Mimo to przez cały XIX wiek obowiązywał w Galicji
model gorzelni rolniczej, ściśle powiązanej z majątkiem ziemskim, z folwarkiem. Gorzelnie przerabiając ziemniaki i żyto,
zwracały gospodarstwu wywar, czyli tak pożądana „brahę”. Zapotrzebowanie na
surowiec intensyfikowało produkcję ziemniaków nie tylko we własnym folwarku,
ale też w gospodarstwach sąsiednich. W rezultacie pozwalało na rozwój
przemysłowej hodowli bydła, co skutkowało pozyskiwaniem obornika bogatego w
azot i sole mineralne, składników intensywnie nawożących pola. Z kolei
technologiczne i techniczne metody pracy gorzelni inicjowały postęp techniczno
– ekonomiczny w produkcji rolnej , a w efekcie
inwestycje i akumulację kapitału. Nie sposób pominąć oddziaływania gorzelni rolniczych na poziom gospodarczy wsi
galicyjskiej, głównie poprzez utworzenie lokalnego rynku pracy poza sezonem
prac polowych.
Przypuszczalnie to właśnie te czynniki wpływały na
decyzje inwestycyjne Potockich, a później Tarnowskiego, właścicieli majątku Góra Ropczycka i dóbr
sędziszowskich. Nie „wypaliła” cukrownia głównie z powodu braku trudnych w
uprawie buraków cukrowych; w to miejsce
nieco później powstała prostsza
technologicznie gorzelnia przerabiająca powszechnie uprawiane ziemniaki.
Wielkotowarowa hodowla bydła mlecznego w folwarku Góra Ropczycka, zamiast
wysłodków buraczanych, otrzymała „brahę”, czyli wywar gorzelniany. Ten sposób zasilania hodowli
bydła przetrwał w Górze okres monarchii austriackiej, pierwszą wojnę światową,
sanację, niemiecka okupację, okres powojenny i czasy PGR-u
dyr. Dzikiego.
We wrześniu 1944 roku tuż po parcelacji sędziszowskiej
części majętności Tarnowskich nowa władza wydzieliła z niej tzw. resztówkę tj.
niewielką część gruntów z gorzelnią i
ustanowiła nad nią zarząd w powstającej dopiero Gminnej Spółdzielni Samopomoc
Chłopska w Sędziszowie.
W okresie zimy 1944/45 ruszyła pierwsza po wojnie
kampania gorzelnicza. Dostawy ziemniaków do fabryki ze zniszczonych niemieckimi
kontyngentami chłopskich gospodarstw
były dalece niewystarczające.
Po okupacyjnej, rabunkowej eksploatacji gorzelnia wymagała bieżących napraw i remontów. Również brak było doświadczonych technologów
- gorzelników i doświadczonej kadry zarządzającej gospodarką wytwórni. Stan taki trwał aż do 1949 roku, kiedy władzom GS-u udało się pozyskać
obietnicą dobrych zarobków inż. Michała Celejewskiego.
Po
kilkudniowej podróży pociągiem towarowym z Chruchciechowa, przyjechaliśmy w
1949 roku do Sędziszowa. Chruchciechów -
jak zapamiętałam - to urocza miejscowość
z dużą, murowana gorzelnią, położona na uboczu radomskich Białobrzegów - wspomina Maria Celejewska – Jasek córka inż. Celejewskiego, absolwenta gorzelnictwa w
Wyższej Szkoły Rolniczej w Dublanach k. Lwowa. - Ojciec prowadził tam wybudowaną w 1907 roku nowoczesną gorzelnię. Jej budowniczym był Ignacy Maksymilian Arkuszewski
właściciel liczących około 800 hektarów dóbr
Ryki. Gorzelnia przerabiała głównie ziemniaki czasami żyto. Mieszkaliśmy w
dużym, słonecznym czteropokojowym mieszkaniu służbowym, jednak zarobki ojca
były niewielkie. Szukał lepiej płatnej pracy tym bardziej, że jego doświadczenie zawodowe było znaczne.
Wcześnie dyrektorował kolejno w dwóch gorzelniach, to jest w Kraczewicach i
Snopkowie na Lubelszczyźnie.
Gorzelnia w Chruchciechowie współcześnie.
Zbiory Marii Celejewskiej
Fot. Łukasz Gawin
W Sędziszowie
zarobki ojca wzrosły. Ale obiecane mieszkanie w modrzewiowym dworku okazało się
fikcją. Gnieździły się w nim aż trzy rodziny z dziećmi. My zaś zamieszkaliśmy w
budynku gorzelni w jednym pokoju z kuchnią czekając, aż nowy pracodawca ojca
wywiąże się z obietnicy - kontynuuje dalej Maria Celejewska - Niestety ojciec nie doczekał przeprowadzki.
Umarł na serce po czterech latach trudnej, stresującej restrukturyzacji fabryki
Był to 1953 rok. Zarzadzanie gorzelnią przejęła z marszu moja matka Maria
Halina Celejewska z domu Eysmont, absolwentka
elitarnego gimnazjum żeńskiego Sióstr Kanoniczek z Lublina. Rozpoczął się dla
nas bardzo trudny okres.
A tymczasem główny dostawca ziemniaków i główny
odbiorca wywaru gorzelnianego to jest PGR z Góry Ropczyckiej staraniem jego
ówczesnego dyrektora pana Kaszuba zabiegał o przejęcie gorzelni pod swój zarząd.
Zamiar ten kontynuował kolejny dyrektor państwowego gospodarstwa w Górze pan Sołek. Udało się to
dopiero dyr. Dzikiemu, który „nastał” w Górze po 1957 roku, kiedy to stalinowskie
doktrynerstwo powoli zaczęło opuszczać polska gospodarkę. Mimo „złych
czasów” wszyscy ci pegeerowscy menedżerowie
dążyli do przywrócenia - na wzór dawnych majątków ziemiańskich - ekonomicznie
uzasadnionej, naturalnej symbiozy hodowlanego
gospodarstwa rolnego z gorzelnią. Zapewniało to dostęp do rynku spirytusowego i
co najważniejsze dodatkowe dochody ze sprzedaży alkoholu produkowanego w we własnej fabryce. A pieniądze te ułatwiały
inwestycje i rozwój. Przykładem tego był PGR Góra Ropczycka. Pozycja tego Gospodarstwa w ogólnopolskim rankingu z roku
na rok rosła, na czym korzystała
gorzelnia będąca jego częścią. Powoli modernizowała swoją bazę surowcową i park
maszynowy.
Gorzelnia w Sędziszowie Małopolskim
Ze zbiorów Marii Celejewskiej
Nie było
elektryczności - opowiada dalej - pani
Maria Celejewska. Cała fabryka była
oświetlana lampami karbidowym, a ich zapach prześladuje mnie do dzisiaj. Maszyny
i urządzenia napędzała sprężona para
produkowana w ogromnym kotle opalanym węglem. Kocioł ten był oczkiem w
głowie całej załogi gorzelni, ale także Dozoru Technicznego z Krakowa i później
z Rzeszowa. Częste inspekcyjne wizyty inż. Hubnera, potem inż. Bolesławskiego
zapewniały bezpieczną eksploatację kotła. Po śmierci ojca, mama rzuciła się w
wir pracy. Przyuczona wcześniej przez niego do prowadzenia gorzelni radziła
sobie znakomicie. W czasie kampanii, która trwała od września do czerwca,
pracowała od świtu do późnej nocy. Najgorzej było podczas skupu ziemniaków.
Odbiór surowca, ważenie, wystawianie chłopom asygnat do banku, dopilnowywanie
produkcji, magazynowanie będącego pod kontrolą skarbową spirytusu i odstawianie
go do wagonów kolejowych no i na
bieżąco sprzedaż „brahy” zabierały nam
mamę. W GS zauważono ten nadmierny wysiłek i do pomocy mamie przyjęto zastępcę
ds. administracyjnych i surowcowych.
Pierwszym z nich był pan Mieczysław Koprowski, później
nauczyciel w Technikum Mleczarskim w Rzeszowie, kolejny to pan Antoni Binkowski
nauczyciel angielskiego w powstałym po wojnie Liceum Ogólnokształcącym w
Sędziszowie, żołnierz AK i WiN aresztowany przez UB , więziony do 1956 roku we
Wronkach i ostatni to pan Zbigniew Tobiasz późniejszy wicedyrektor Fabryki
Filtrów.
A my nadal
mieszkałyśmy we trzy z młodszą siostrą w biurze gorzelni. Abym mogła się uczyć chodziłam do drożdżowni gdzie było
ciepło, jasno i cicho. Dopiero w 1961 roku przeniosłyśmy się do dworku, który
miał być naszym lokum od początku pobytu w Sędziszowie. Warunki mieszkaniowe
poprawiły się radykalnie, ale mama pracowała
tak jak zawsze. Bez wytchnienia.
Pani Maria Halina Celejewska z d. Eysmont
Długoletnia szefowa Gorzelni w Sędziszowie Młp
Ze zbiorów rodziny Celejewskich.
Swoje praktyczne, gorzelniane kwalifikacje
pani Maria Halina Celejewska potwierdziła ukończonym w 1956 roku
trzymiesięcznym kursem kierowników gorzelni. Wykłady miały miejsce w zabytkowym
kompleksie rolno-spożywczym w Niechcicach
z drożdżownią, browarem, winiarnią i gorzelnią na czele. Kurs ten
ukończyła z wyróżnieniem. Pod jej zarządem, przez lata, sędziszowska gorzelnia produkowała w okresie
kampanii około 10.000 litrów spirytusu gorzelnianego na miesiąc. Całą produkcję
odstawiano, pod ścisłą kontrolą akcyzową, do Fabryki Wódek w Łańcucie. Tam
spirytus rektyfikowano i przeznaczano na miejscu do produkcji wódek. Uzyskane fuzle wykorzystywał przemysł farmaceutyczny i perfumeryjny. A
gorzelniany wywar „brahę” zjadały pegeerowskie krowy, ale także zwierzęta
hodowane w okolicznych gospodarstwach chłopskich.
Gorzelnia przez dziesięciolecia czerpała wodę
technologiczną ze stawu Skrzynczyna. Jednak kiedy staw zaczął wysychać,
zdecydowano się na budowę własnej studni głębinowej. Inwestycja ta wymusiła
elektryfikację fabryki. Stopniowo wymieniano lub solidnie remontowano jej park
maszynowy. Wydajna wytwórnia spirytusu była źródłem przychodów jej właściciela czyli PGR-u Góra Ropczycka, zaś gorzelniany wywar to uzyskiwana
stosunkowo niskim kosztem pasza dla pegeerowskiego stada bydła mlecznego.
Zapoczątkowany w XIX wieku w ziemiańskich majątkach produkcyjno – finansowy
model gospodarstwa gorzelnianego w
powojennych realiach sprawdzał się znakomicie.
Pani Maria Halina Celejewska po ćwierćwieczu szefowania
gorzelni w najtrudniejszych dla niej czasach, zmęczona,
odeszła na emeryturę. Był to rok 1977. Epoka pani dyr. Celejewskiej w
sędziszowskiej gorzelni dobiegła końca. Lecz jej twardość charakteru i
profesjonalizm, w epoce męskiej dominacji na kierowniczych stanowiskach
pozostawił, u jej partnerów biznesowych podziw i szacunek. Wkrótce dyrekcja
PGR-u powołała na to stanowisko pana Jana Kozaka. Wytwórnia produkowała nadal spirytus i „brahę”, aż do
czasu kiedy Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa rozpoczęła prywatyzację Państwowych
Gospodarstw Rolnych w tym gospodarstwa z
Góry Ropczyckiej. Gorzelnię zamknięto w 1998 roku i wkrótce, po blisko 100 latach funkcjonowania,
sprzedano. Jednak nowy właściciel nie podjął działalności produkcyjnej i tym
samym gorzelniane umiejętności i tradycje gospodarstwa gorzelnianego z Góry powoli odchodzą w niepamięć.
Andrzej Antoni Skarbek
Stowarzyszenie Historyczne „Odrowąż”