środa, 22 maja 2024

Dzieje hardego folwarku

 



DZIEJE HARDEGO FOLWARKU

 Nieopodal Sędziszowa, na południowy zachód z ratuszowej wieży patrząc, umościła się „przydworska” Góra, dzisiaj tylko Ropczycka, zawsze jednak Królewska. Już ponad 450 lat temu należała bowiem jako królewszczyzna do ostatniego Piasta, króla Kazimierza Wielkiego. Prawdziwie stara to  wieś i  rozsławiona Katarzyną hr. Starzeńską, piękną córką Gabriela hr. Bobronicz – Jaworskiego. Była  ulubienicą  cesarzowej arystokracji, księżnej Izabeli Lubomirskiej z  Łańcuta. Katarzyna, nazywana przez księżną Izabelę „La belle Gabriele”  rozrzutnie korzystała z dochodów „państwa ropczyckiego”, a  głównie z  doskonale administrowanego  folwarku w Górze, którego rozległe ziemie  otaczały okazały dwór.

 

PRYWATYZACJA PIERWSZA

Dobre administrowanie stało się atrybutem królewskiej majętności w Górze. Kolejni  dzierżawcy, głównie Potoccy herbu Pilawa, a po sprywatyzowaniu, tj. sprzedaży królewszczyzny przez Austriaków Marcelemu Wyszkowskiemu, jej kolejni właściciele: Gabriel Jaworski, jego córka Katarzyna z Jaworskich Starzeńska, potem Ksawery i Kazimierz Starzeńscy i znowu Potoccy by wreszcie przejść w ręce Tarnowskich z Dzikowa – wszyscy oni zatrudniali profesjonalną kadrę administrującą i zarządzającą rozległymi dobrami z Górą na czele. Byli to profesjonaliści czystej wody miedzy innymi:  Ignacy Deissenberg, Sydon Roth, Bronisław Czerny, Czesław Gwarecki i Feliks Szczęsny Sandoz.  Świadczą o tym zachowane w archiwum na Wawelu opinie i księgi rachunkowe dotyczące miedzy innymi folwarku w Górze. Poniżej Gabriel hr. Jaworski - miniatura z epoki.



 

UPAŃSTWOWIENIE PO NIEMIECKU

 Należy sądzić, że majątek objęty w 1937 roku przez widocznego na zdjęciu  Andrzeja hr. Tarnowskiego nadal przynosił dochody.



 Zainwestowano w unowocześnienie parku maszyn rolniczych oraz rozbudowano i dobudowano skrzydła dworu. Wysiłki te jednak przerwała wojna. We wrześniu 1939 roku Andrzej Tarnowski wraz z żoną Zofią wyjechali przez Bałkany, Palestynę, Egipt do Anglii. Majątek w Górze przejęła III Rzesza; wszedł w posiadanie Generalnej Guberni jako nieruchomość porzucona, Liegenschaft.  Intensywnie eksploatowana przez okupanta  zaczęła zaspakajać wojenne potrzeby hitlerowskiej  armii. Znalazła się w samym centrum niemieckiej polityki rolnej wobec ziemiańskich majątków tj. dążenia do intensyfikacji produkcji. Służyły temu preferencje podatkowe, wyposażanie gospodarstw w maszyny i narzędzia rolnicze, wprowadzano wydajniejsze odmiany roślin uprawnych i rasy zwierząt gospodarskich.  Zastosowano rygorystyczny system kontroli produkcji, wygórowane kontyngenty obowiązkowych dostaw oraz drakońskie kary za uchybienia nałożonym limitom.  Mimo tego wygospodarowywane w majątkach nadwyżki żywności zasilały miasta, a także potrzeby Armii Krajowej. Nie udało się bezspornie ustalić, czy  zawłaszczony przez  III Rzeszę majątek Tarnowskich wypełniał konspiracyjnie tę patriotyczną misję. Jest to jednak wielce prawdopodobne.

 

 UPAŃSTWOWIENIE PO POLSKU

Jeszcze walczy powstańcza Warszawa, stanęła na pół roku wielka operacja wiślańsko-odrzańska Armii Czerwonej, za wyzwoloną od Niemców  pod koniec sierpnia Dębicą zatrzymują  się żołnierze skrwawionego I Frontu Ukraińskiego marszałka Koniewa,  a już 6 września 1944 roku  powołany przez PKWN w Lublinie Rząd Tymczasowy z Osóbką  Morawskim na czele  wydaje dekret 1944b o przeprowadzeniu reformy rolnej. Był to pierwszy krok ku radykalnym zmianom w rolnictwie na terenie Polski po II wojnie światowej. Do głównych założeń tej reformy należało tzw. „upełnorolnienie” gospodarstw chłopskich do powierzchni 5 hektarów ziemią pochodzącą z parcelacji ziemiańskich majątków, jakie stały się własnością nowego Państwa (około 3,5 mln ha) na mocy administracyjnego, bez odszkodowania,  wywłaszczenia z nich ziemian.   .  

O jawnym zaborze mienia i o tym, które tereny kwalifikowały się pod reformę rolną decydowały nowo powołane urzędy ziemskie. Skutki reformy rolnej były opłakane. Sytuacja chłopów poprawiła się w niewielkim stopniu.  Rozgrabiono dwory i pałace, które w następstwie tego popadły w ruinę.  Niektórzy ziemianie, którzy nie wyemigrowali wcześniej poza Polskę, zostali uwięzieni, a nawet wywiezieni na Wschód. Represje dotykały również chłopów, którzy odmawiali udziału w rabunku dworów czy parcelacji ziemi.  Zasoby pozostałe po parcelacji i pod zarządem powołanego  w 1945 roku Państwowego Zarządu Nieruchomości Ziemskich, po kolejnych zmianach nazewnictwa i nadzoru,  w styczniu 1949 wniesiono do  Państwowego Funduszu Ziemi (około 2,3 mln ha). Z tych zasobów tworzono Państwowe Gospodarstwa Rolne (PGR-y),  od 1951 roku podlegające  Ministerstwu Państwowych Gospodarstw Rolnych, wkrótce Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych, w terenie działającemu poprzez wojewódzkie i powiatowe urzędy ziemskie.   

 

HARDA GÓRA

Jak zatem nowa władza potraktowała majątek pozostawiony przez hrabiostwo Tarnowskich i opuszczony w panice przez niemieckiego okupanta?  Wiadomo że  folwark,  który przed wojna był największym dochodowym przedsiębiorstwem rolnym rodziny Tarnowskich, nie został rozparcelowany. Dlaczego? Czy powstał w majątku Komitet Folwarczny, który przejął zarzadzanie majątkiem? Kto został jego przewodniczącym?

Ze strzępów wspomnień osób związanych z  Górą i tamtejszym przedsiębiorstwem rolnym Tarnowskich wyłania się szczególny obraz wsi i jej mieszkańców. Do dzisiaj, wspomina się Ignacego Deissenberga prowadzącego je na przełomie XIX i XX wieku. Miał być jego wybitnym zarządcą i organizatorem produkcji rolniczej. Model zarządzania majątkiem powielali kolejni administratorzy tych dóbr, i jak się wydaje,  obowiązywał również podczas okupacji niemieckiej. Wówczas majątkiem administrował człowiek o nazwisku Schyc.   Prawdopodobnie model ten stosowano  w okresie od 1944 roku do 1952 roku kiedy to folwark Góra Ropczycka oczekiwał na utworzenie  Państwowego Gospodarstwa  Rolnego. Administrowali nim kolejno pan Kaszub, a po nim pan Sołek. Zarządczy model Deissenberga ,w pełni aprobowany przez rodzinę Tarnowskich z hr. Zdzisławem Tarnowskim z Dzikowa na czele zakładał budowanie wielorakich, dobrych relacji z pracownikami folwarku. Taka kultura stosunków właścicielsko – pracowniczych w majątku utrwaliła się, i być może, uchroniła folwark od rozparcelowania.  Uosobieniem takich relacji był Franciszek Pazdan, autorytet wśród mieszkaniec wsi i pracowników folwarku, człowiek o koncyliacyjnym charakterze  oraz  przyjaciel rodziny Tarnowskich. O przyjaźnie tej zaświadcza inskrypcja na grobie syna hrabiostwa Tarnowskich Andrzeja, ufundowana przez jego matkę Zofię Tarnowską.  Grób znajduje się na cmentarzu w Górze Ropczyckiej.

 


Inskrypcja głosi: KOCHANEMU,  NAJWIERNIEJSZEMU Z PRZYJACIÓŁ NA WIECZNĄ PAMIĘĆ – ZOFIA TARNOWSKA.

        Wspomina  pan Józef Jaworek, jeden z najstarszych mieszkańców Góry:  To Franciszek  namówił pracowników folwarku i resztę społeczności Góry Ropczyckiej,  aby zamiary parcelacyjne nowej władzy co do folwarku nie doszły do skutku. Należy sądzić, że chęć kontynuacji pracy w doskonale zorganizowanym przedsiębiorstwie rolnym,  gwarantującym ustabilizowane życie fornalskich rodzin - za aprobatą społeczności wiejskiej - przeważyła nad chęcią posiadania lub powiększania własnego  gospodarstwa. Podsumowuje krótko pan Józef Jaworek - nie było chętnych na cudzą ziemię. To byli dumni ludzie.


Taka argumentacja przekazywana powiatowemu komisarzowi ziemskiemu w Dębicy Stanisławowi  Pemińskiemu przez Franciszka Pazdana,  zaufanego  przyjaciela Tarnowskich, a przez Pemińskiego,  powiatowym władzom PPR  przyniosła skutek. Folwark Góra Ropczycka z okrojonym nieco areałem do około 200 ha ziemi nie uległ dekretowi 1044b o reformie rolnej  z września 1944 roku i nie został rozparcelowany.

 

W ORGANIZACYJNYM ZAWIESZENIU…

Mogło by się wydawać, że do Góry wraca spokój. Choć hrabiostwo Tarnowscy już dawno wyjechali,  uciekła niemiecka administracja majątku,  Sowieci wrócili na wschód,  brygady parcelacyjne rozdzieliły „okołofolwarczną”  ziemię z „dóbr sędziszowskich”, przeznaczoną do parcelacji przez powiatowy urząd ziemski w Dębicy, a państwowy administrator objął folwark  w tymczasowy zarząd, to nie było oczywiste jak będzie nim zarządzał i jak długo. Pierwszym powojennym, administratorem gospodarstwa został pan Kaszub, a po nim dyr. Sołek. Wspomina inż. Jan Mazan, syn Marcelego,  gospodarza i dworskiego stolarza - Sołek zarządzał nim wzorowo. Cechowała go dbałość nie tylko o folwarczne zabudowania produkcyjne, ale również o dwór i zabudowania z nim związane w których urządził mieszkania dla pracowników folwarku, a także szkołę. Wyposażenie pałacu nie wywiezione przez Niemców i nie ukradzione przez Sowietów zostało zabezpieczone przed dewastacją, a częściowo udostępnione lokatorom dworu do codziennego użytkowania. Sołek sam zamieszkał w budynku administracyjnym zwanym potocznie Skarbkówką.

Zdaniem Jana Mazana - Ład i porządek w folwarku oraz na polach uprawnych, dobrze dobrana produkcja roślinna i tradycyjna, nie zmieniana od lat hodowla bydła mlecznego i opasowego przynosiła gospodarstwu i jego pracownikom oczekiwane profity.

 

CENTRALNE ZARZĄDZANIE

 Tymczasem reformatorski zapał nowych władz, już  w styczniu 1946 roku, zaowocował decyzją o powołaniu instytucji pod nazwą Państwowe Nieruchomości Ziemskie. Jak  podają źródła,  wniesiono do niej pod wspólny zarząd 6570 majątków i gospodarstw rolnych. Jednak centralne zarządzanie takim zbiorem podmiotów gospodarczych i taką masą ziemi  okazało się zbyt trudne, a marzenia o sukcesie ekonomicznym nierealne. Dlatego na przestrzeni lat 1949 do 1953, aby ten sukces przybliżyć, zaczęto pospiesznie tworzyć Państwowe Gospodarstwa Rolne, grupując je w Centralnym Zarządzie PGR. Jednak na nic się to zdało. Złe zarządzanie państwowymi gospodarstwami pozbawionymi realnych właścicieli,  marnotrawstwo sił i środków było ogromne.   Dopiero w  1956 roku, po październikowej odwilży zrozumiano, że tylko samodzielne, jednozakładowe gospodarstwa z osobowością prawną i odrębnością finansową, działające na własny rachunek mają szansę na ekonomizację  swojej działalności.

NIETYPOWY, DZIKI PGR

Państwowe Gospodarstwo Rolne  Góra Ropczycka powstało w 1952 roku, a jego dyrektorem przez pewien czas pozostał dotychczasowy administrator pan Sołek. Nadal działalność folwarku opierała się na produkcji zbóż i hodowli bydła, bowiem gospodarstwo z ustabilizowaną od lat załogą i odpowiedzialnym kierownictwem skutecznie opierało się częstym zmianom modeli zarządczych i przypadkowym decyzjom władz centralnych.  W tym trudnym okresie załoga firmy równoważąc koszty działalności  przychodami ze sprzedaży, potwierdzała wybór swojej rezygnacji z udziału w parcelacji dworskiej ziemi.

Nadszedł rok 1957. Sołka przeniesiono do Przecławia. Do Góry przybywa z PGR Przyborów nowy dyrektor. Jest nim młody 34 – letni inżynier rolnik, po krakowskiej Akademii Rolniczej Kazimierz Dziki. Urodzony w 1923 roku w Samborze wraz z ojcem, matka i siostrą jadąc repatriacyjnym pociągiem ze Lwowa na zachód, na chybił - trafił wysiadają na zniszczonej wojną stacji w Sędziszowie. Początkowo osiedlają się w Sielcu, po kilku latach w Grabinach blisko Przyborowa, miejsca pierwszej pracy Kazimierza,  by osiąść rodzinnie i na  długo,  bo aż do 1988 roku,  w Górze Ropczyckiej. 

- Zamieszkaliśmy we dworze - wspomina Ryszard starszy syn dyr. Dzikiego-  Mieszkanie było wygodne i przestronne. Ale moje przerażenie budziły dziedzińce folwarku. Błotniste, rozjeżdżane kołami wozów i rozdeptywane końskimi kopytami. Dlatego ojciec nie zwlekając przystąpił do brukowania dziedzińca  dużymi, ciosanymi kamiennymi kostkami. Jak pamiętam to brukowanie trwało dwa lub nawet trzy lata.   Tuż obok wjazdu rozsiadła się obszerna kuźnia. Królował tam dworski kowal o nazwisku Władek  Stanek. Miał dużo pracy z kuciem koni, okuwanie kół od wozów i naprawą sprzętu rolniczego.

Energiczny i ambitny inż. Dziki rozpoczął rozbudowę gospodarstwa od modernizacji parku maszynowego, niezbędnego do zwiększenia  wydajności uprawianych pól. A ziemi było  coraz więcej. Oprócz folwarcznych areałów dołączono ziemie gospodarstw z Będziemyśla, Wiśniowej, a także rozrzucone spore areały w okolicach Sędziszowa. Przy notorycznych brakach żywności „każdy kłos był na wagę złota” Okresowo PGR Góra Ropczycka z inż. Kazimierzem  Dzikim na czele zarządzał - dobrze ponad 500 hektarami powierzchni uprawnej – przypomina sobie jego syn Ryszard Dziki. Mimo ogromnych trudności logistycznych, trudności z pozyskaniem wykwalifikowanych pracowników i agrotechnicznego nadzoru nad  uprawami firma skutecznie budowała swój potencjał ekonomiczny. Uprawiano pszenicę, jęczmień, rzepak, buraki cukrowe i okresowo chmiel. Pegeerowskie pola dyr. Dziki objeżdżał na poniemieckiej „linijce”, ciągnionej przez spokojną klacz o imieniu „Siwka”. Aby  pozyskać pracowników, dyrekcja gospodarstwa zdecydowała się na budowę niewielkich, nowoczesnych bloków mieszkalnych. Wybudowano ich aż dziewięć. Pozwalały na to środki wypracowywane w gospodarstwie, a także przystępnie oprocentowane kredyty inwestycyjne. Niestety, to właśnie wtedy,  nie bez nacisków władz zwierzchnich, opróżniane stopniowo z lokatorów podworskie zabudowania zaczęły niszczeć. Podejmowane przez dyr.  Dzikiego próby ratowania bezcennej substancji – jak opowiada jego syn Ryszard -  kończyły się groźbami przeniesienia całej rodziny,  gdzieś daleko w Bieszczady. Dopiero dzisiaj władze Gminy Sędziszów Młp zaplanowały niewielkie środki, około 300 000 zł  na zabezpieczenie przed całkowitą degradacją budynku dworu „OFICYNA II” w Górze Ropczyckiej. 

A tymczasem gospodarstwo stabilizowało swoją pozycję w Polsce. Stado wyselekcjonowanych krów mlecznych, poddawanych nieustającej kontroli zootechnicznej i weterynaryjnej, dostarczało do mleczarń najwyższej jakości mleko zużywane do produkcji mleka w proszku dla niemowląt. Stale odnawiane profesjonalnymi  zakupami stado  półtoratonowych byków, eksportowanych do Włoch, Austrii czy Hiszpanii  przysparzało firmie dewiz. Nie wykluczam, że niektóre z naszych byków występowały na hiszpańskich corridach – wspomina Ryszard Dziki.

 

W dziele zdobywania wyróżnień,  nagród odznaczeń i sztandarów, w zajmowaniu czołowych miejsc w rankingach państwowych gospodarstw rolnych wspomagał dyrektora Dzikiego młody inżynier rolnik Adam Bogdan. Przez wiele lat, aż do 1988 roku, kiedy to Kazimierz Dziki przeszedł na emeryturę pełnił funkcję jego zastępcy. Potem został powołany na jego miejsce.


Kazimierz Dziki i Adam Bogdan na tle „Krowy w kwiatach" znaku firmowego PGR Góra Ropczycka.

W roku 1979 wizytował Gospodarstwo I sekretarza PZPR Edward Gierek. - Był  ujęty porządkiem i czystością na wybrukowanym, ogromnym  dziedzińcu i sukcesami na tle innych PGR-ów w Polsce.. Podjęliśmy go bochnem wiejskiego chleba, masłem i białym serem zrobionym specjalnie dla dostojnych gości oraz  pyszną maślanką – opowiada Ryszard Dziki, już pracownik i świadek tej wizyty. - Nasze gospodarstwo odwiedzały  delegacje z całego świata. Także z dalekich Chin, Japonii i Wietnamu.  Bo naprawdę było czym się chlubić.

Edward Gierek wizytuje PGR Góra Ropczycka.

 NOWY WŁAŚCICIEL - AGENCJA

W październiku 1991 roku Sejm uchwalił ustawę o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Był to pierwszy  krok w kierunku gospodarki rynkowej w rolnictwie. W praktyce oznaczał upadek i likwidacje państwowych gospodarstw rolnych. Majątek po likwidowanych PGR-ach przejmowała nowa instytucja – Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa. Zlikwidowano 1666 PGR-ów, a na ich miejsce utworzono 1794 Gospodarstwa Rolne, którymi zarządzali administratorzy najczęściej wywodzący się z kadry kierowniczej dawnych PGR-ów. W sierpniu 1992 roku decyzją Wojewody Rzeszowskiego mienie PGR Góra Ropczycka zostało przekazane do zasobów Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, a w kwietniu 1993 roku administratorem tego majątku został jego dyrektor inż. Adam Bogdan. Bogdan to wszechstronnie wykształcony rolnik i nowoczesny, zdolny organizator. Wiedział już,  że dotychczasowy  model biznesowy gospodarstwa, czyli produkcja zbóż oraz  hodowla bydła mlecznego załamie się. Zbyt niskie ceny zbytu naruszyły jego równowagę ekonomiczną. Pojawiły się kłopoty z pozyskaniem nowych kredytów obrotowych, narastało niezadowolenie załogi, słychać było zapowiedzi strajków płacowych.

Jak wspomina jego żona i partnerka biznesowa Franciszka Bogdanowa - absolwentka elitarnego Zespołu Szkół Agro-Technicznych z Ropczyc, szkoły założonej w 1940 roku przez ks. dr. Jana Zwierza,  małżonkowie wspólnie obmyślili nowy biznes. Bogdan ryzykując, adaptuje pomieszczenia warsztatu mechanicznego na ubojnio-masarnię. Żonie zaś powierza planowanie  i rozliczanie  nowej  działalności. Zaczynają od uboju 5 sztuk tuczników dziennie i 2 sztuk bydła tygodniowo. W bliższej i dalszej okolicy uruchamiają stopniowo sklepy firmowe, a  produkty i wyroby dostarczają własnym transportem. Jakością i niepowtarzalnym smakiem budują zaufanie odbiorców i markę Góra Ropczycka. Kiełbasy z Góry to poszukiwane na rynku rarytasy. Konkurencja jest bezradna. Bogdanowie racjonalizują również produkcje zbóż i likwidują chów bydła mlecznego. Gospodarstwo, nie bez trudności,  odzyskuje równowagę finansową.

PRYWATYZACJA  BIS!

Wymagana ustawą prywatyzacyjna misja Agencji wymusza w styczniu 2001 roku likwidację agencyjnego Gospodarstwa Rolnego w Górze Ropczyckiej i postawienie jego majątku do sprzedaży na wolnym rynku. Wyjątek stanowi dzierżawa spółce pracowniczej. W międzyczasie   niespodziewanie umiera Adam Bogdan, człowiek wielkiego serca i długoletni zarządca przedsiębiorstwa rolnego w Górze Ropczyckiej.   W tej niezwykle trudnej sytuacji, za namową Agencji piętnaścioro pracowników zlikwidowanego Gospodarstwa, zmobilizowanych przez charyzmatyczną wdowę Franciszkę Bogdanową, zakłada spółkę pracowniczą. Minimalny wkład do spółki na jej kapitał założycielski to 500 złotych. Reszta zwolnionych pracowników otrzymuje od Agencji odprawy pieniężne w wysokości 10 000 złotych. Na prezesa Zarządu zostaje wybrana pani Franciszka Bogdanowa, która funkcję tę pełni do dzisiaj. Spółka wydzierżawia od AWRSP przeważającą część mienia Gospodarstwa. Jest to około 200 ha ziemi, maszyny i urządzenia rolnicze oraz zabudowany teren byłego folwarku. Rozpoczyna się kolejny etap walki o uratowanie spuścizny po Tarnowskich.   

Zaoferowanie przez Agencje opcji wykupu przez spółkę pracowniczą przedmiotu dzierżawy, czyli pofolwarcznego mienia to rynkowa modyfikacja reformy rolnej i dopełnienie sprawiedliwości dziejowej. W Górze Ropczyckiej to się udało. Za cenę około 10 milionów złotych (razem z kredytem) rozłożoną na dogodne raty oprocentowane - za zgoda Agencji - ryzykownym, ale w rezultacie korzystnym,  miernikiem naturalnym  Spółka stała się właścicielem około 100 ha dobrej ziemi oraz  dzierżawionego wcześniej majątku ruchomego i nieruchomego. Reszta z 200 ha dzierżawy pozostała w zasobach Agencji. Ta udana operacja prywatyzacyjna udowodniła, że dawne ziemiańskie folwarki uratowane przed   parcelacją, odpowiedzialnie prowadzone jako państwowe gospodarstwa rolne mogły zaistnieć na rynku jako pełnoprawni uczestnicy rynku rolno-spożywczego. W taki oto sposób dawny królewski folwark,  po raz pierwszy sprywatyzowany przez Austriaków i sprzedany w końcu Gabrielowi hr. Jaworskiemu po około 250 latach skomplikowanej historii jest prywatyzowany po raz drugi. Nabywcą jest spółka, której założycielami byli najprawdopodobniej niektórzy potomkowie dawnej służby folwarcznej. Historia zatoczyła krąg. Dawny folwark - jako współczesne,  znów prywatne  przedsiębiorstwo rolne - nadal produkuje i sprzedaje. 

Andrzej Antoni Skarbek  - Stowarzyszenie Historyczne „ODROWĄŻ”

 

  • W publikacji wykorzystano rozmowy,
  • wiedzę i fotografie osób związanych
  • ze wsią i folwarkiem Góra Ropczycka
  • oraz ogólnie dostępne dane z Wikipedii.
  •  

Brak komentarzy: