poniedziałek, 9 września 2024

 PO PROSTU MLECZARNA

Od blisko 70 lat nie mogę patrzeć na pieczone w ognisku ziemniaki. Ich zapach skutecznie

przypomina mi o ciężkim zatruciu resztkami kadmu, ołowiu i Bóg wie czego jeszcze. Trucizny te

zjadłem wraz z kartoflami upieczonymi w węglowym popiele kotła parowego sędziszowskiej

mleczarni. A mogło do tego dojść bo w owym czasie moim przyjacielem był syn kierownika zakładu

Maciek Paradowski, zaś mleczarnia była fascynującym miejscem chłopięcych zabaw. Tylko dzięki

skutecznej interwencji dr. Tadeusza Lichowskiego eksperyment dwóch łobuziaków nie zakończył

się dla nich tragicznie.

Początki z przed wieku

Jak czytamy w protokole z przed prawie 100 lat, 26 października 1925 roku w Sędziszowie

Małopolskim odbyło się zebranie założycielskie spółki mleczarskiej z ograniczoną odpowiedzialnością

pod firmą Spółdzielnia Mleczarska sp. z o.o. Zebraniu przewodniczył doktor praw Zygmunt Artur Tałasiewicz. Okoliczni właściciele ziemscy, przedsiębiorcy i znaczący rolnicy powołali na nim nowy podmiot gospodarczy, tak potrzebny miastu i okolicznym hodowcom bydła mlecznego.


Protokół zebrania założycielskiego spółki z o.o. działającej pod firmą Spółdzielni Mleczarskiej                w Sędziszowie Małopolskim z dnia 26 października 1925 roku. Przewodniczył dr prawa Zygmunt Artur Tałasiewicz widoczny w centrum fotografii poniżej. Obok  ks. Stanisław Maciąg.


    Na zebraniu uchwalono statut spółki mleczarskiej, wpłacono na kapitał kwotę 1050 złotych polskich oraz wyłoniono Przewodniczącego Rady Nadzorczej prawnika Zygmunta Tałasiewicza. W skład Rady weszli ponadto: ziemianin z Iwierzyc Ludwik Starowieyski, administrator dóbr Tarnowskich Szczęsny Sandos, ich leśniczy Karol Mugler, sędziszowianin Florian Daniel i inni. 
    Wg ostatniego, przedwojennego wyciągu z Rejestru Spółdzielni z dnia 12 lutego 1937 roku spółka została wpisana przez Sąd Okręgowy w Tarnowie Wydział II Handlowy do rejestru Spółdzielni pod numerem 139 w dniu 19 kwietnia 1926 roku jako Spółdzielnia Mleczarska w Sędziszowie Młp. W ten sposób spółka, jako osoba prawna wraz z pozostałymi osobami fizycznymi utworzyła Spółdzielnię. Udział każdego członka wynosił 100 zł i mógł być wpłacony w 12 ratach. To rozwiązanie prawne skłaniało nawet drobnych hodowców bydła do przystępowania do Spółdzielni i realizowania opłacalnych dostaw mleka do mleczarni. Tym samym powiększała się baza surowcowa zakładu .

Rozbudowa i rozwój.
      Narastała pilna potrzeba inwestowania w rozwój zakładu przetwórczego. Powstawały kolejne miejsca pracy. Już po niespełna po 10 latach zakład zatrudniał 15 stałych pracowników, a w 1936 roku mleczarnia – wg. sprawozdań finansowych - skupiła 2.174.349 litrów mleka, wyprodukowała 86.150,85 kg masła i wypracowała nadwyżkę finansową w kwocie 1.150.590zł. Członkom spółdzielni wypłaciła zaś dywidendę w kwocie 194. 811, 85 zł. (dane ze sprawozdań finansowych za lata od 1934 do 1940 )
     Początkowo mleczarnia mieściła się w wynajętym domu prywatnym Floriana Daniela na Przedmieściu Sędziszowskim. Ale już w 1937 roku Spółdzielnia oddała do użytku obszerny i nowoczesny mleczarski zakład produkcyjny przy ul. Polnej. Kierował nim do 1938 roku Karol Mugler, jeden z założycieli Spółdzielni, emerytowany leśniczy.


     Pracownicy mleczarni. Po prawej, Główna Księgowa Spółdzielni Bronisława Hoedlowa.

      Kolejnym kierownikiem mleczarni był Stanisław Szydełko z Rzeszowa, a od 1936 roku do 1944 księgowość i ewidencję rzeczowo-finansową prowadziła widoczna na zdjęciu po prawej Bronisława Hoedlowa. Członkami Zarządu byli Walenty Patro, Jan Świder i Jakub Ożog, zaś Radą Nadzorczą kierował Karol Kolbusz z Zagorzyc. Mleko dostarczano z terenu gminy Sędziszów i gminy Ropczyce miedzy innymi z folwarku w Górze Ropczyckiej i gospodarstw w Iwierzycach, Borku, Brzyznej, Chechłach, Zagorzycach, Klęczanach, Okoninie, Gnojnicy …


Mleczarnia - zakład produkcyjny. Widok od strony rampy wyładunkowej. Fotografia wykonana na początku lat 70 ubiegłego wieku. Po lewej stronie widoczny samochód do przewozu skupowanego mleka.

     W okresie międzywojennym Spółdzielnia dynamicznie zwiększała liczbę członków – spółdzielców oraz ilość skupowanego mleka, przerabianego na wyśmienite masło, sery, śmietanę, mleko chude, maślankę i twaróg. W stosunku do roku 1934, w roku 1936 dostarczono do zakładu ponad trzy razy więcej mleka tj. nieco ponad 2 miliony litrów, a liczba dostawców wzrosła do około 800. Gminy Sędziszów i Ropczyce zostały wydatnie zaktywizowane rolniczo dzięki światłej, rozwojowej wizji założycieli Spółdzielni Mleczarskiej. Hodowlę bydła mlecznego wspierała wysokobiałkową paszą tzw. „brahą” wybudowana na początku wieku, sędziszowska gorzelnia. Ale już na początku niemieckiej okupacji, bo w roku 1940 liczba dostawców dramatycznie spadła. Zostało ich zaledwie około 350, zaś ilość dostarczonego do mleczarni mleka spadła do 590 tys. litrów. Prawdopodobnie było to skutkiem „białego oporu” rolników wobec okupanta oraz bojkotu jego gospodarki. Praktycznie z całej ilości dostarczonego mleka produkowano masło przeznaczone na zaopatrzenie administracji i armii niemieckiej. Dla mieszkańców Sędziszowa i Ropczyc przeznaczano wyłącznie maślankę i chude twarogi. Minimalne ilości masła „zorganizowanego przez załogę”, pojawiały się czasem na rynku, jednak groziło to uczestnikom tego obrotu handlowego obozem koncentracyjnym, a nawet śmiercią. Jednak - jak opowiada długoletni prezes Spółdzielni i dyrektor zakładu Gustaw Popławski - niemiecki nadzór nad wykonaniem planów dostaw przez mleczarnię sprawowany z dębickiego Gestapo był dosyć pobłażliwy. Przymykano oczy na tego typu „sabotaż”. Również krótkotrwałe, a nawet fikcyjne zatrudnianie w zakładzie młodych ludzi, na które dębickie Gestapo patrzyło przez palce, uratowało wielu przed wywózką na roboty do Niemiec. Najprawdopodobniej działo się tak dzięki przemyślnie kupowanym, poprawnym relacjom założycieli Spółdzielni - Zygmunta Tałasiewicza i Karola Kolbusza - z tym nadzorem.

Kierownik Paradowski

    Nadszedł sierpień 1944 roku. Po ciężkim ostrzale artyleryjskim Sędziszów zajęli Rosjanie. A w mieście instalowała się nowa, ludowa władza. Sędziszowskie dobra hr. Tarnowskich gorączkowo parcelowano. Tylko, wobec sprzeciwu fornali, nie dzielono majątku w Górze Ropczyckiej, pozostawiając go jako wkład do powołanego później PGR-u.A mleczarnia pod kierownictwem profesjonalnego mistrza mleczarstwa Artura Paradowskiego skupowała mleko głownie z nierozparcelowanego folwarku z Góry i przetwarzała na masło, śmietanę i twarogi. Dla wygłodniałej, niedożywionej po niemieckiej okupacji społeczności miasta była dostarczycielką kalorii i zapowiedzią lepszych czasów. Władze Spółdzielni Mleczarskiej zakontraktowały Paradowskiego, by ten zakorzenił się w Sędziszowie i rozpoczął proces modernizacji zakładu. Wraz z żoną i dwoma synami, starszym Ryszardem i młodszym Maćkiem zamieszkał w służbowym mieszkaniu ulokowanym w jego budynku głównym. Niewątpliwym dokonaniem Paradowskiego było uruchomienie wydziału produkcji kazeiny podpuszczkowej, tj. białka znajdującym szerokie zastosowanie w przemyśle farmaceutycznym i kosmetycznym. A także towarowej produkcji ogromnych kołaczy żółtych serów. To wtedy wybudowano oddzielny budynek dojrzewalni, w którym na części wysokiego parteru zlokalizowano biura Spółdzielni, a niżej właściwą dojrzewalnię.

Wspomnienia i krajobrazy

    Pamiętam lata 50-te ubiegłego wieku i długie sznury furmanek wypełnionych szczelnie metalowymi, pełnymi mleka bańkami czekające przy rampie rozładunkowej na odbiór surowca. A pamiętam dlatego, że mieszkałem na wprost ul. Polnej i od mleczarni dzieliło mnie około 150 metrów wybrukowanej kamieniami ulicy. Po jej lewej stronie rozciągał się ogród sióstr zakonnych, pełen białych i czerwonych porzeczek. Siostry prowadziły tam jedyne wtedy sędziszowskie przedszkole. A po prawej stronie sąsiadowało z nią zadbane gospodarstwo Franciszka Suchockiego, długoletniego prezesa OSP w Sędziszowie. Wjazd na plac manewrowy mleczarni zwieńczała wysoka, portalowa brama, a cały plac od wschodu i północy otaczał gęsto rozrośnięty żywopłot. Jego czerwieniejące jesienią drobne owoce z dużymi pestkami podjadaliśmy z Maćkiem tym razem bez szkody dla zdrowia. Zimą była to jadłodajnia dla wielu gatunków ptaków.
      Pamiętam również jak to sędziszowską kazeinę polubiły szczury. Magazynowano ją w dużych workach układanych jeden na drugim w dużym pomieszczeniu usytuowanym pomiędzy budynkiem linii kazeinowej, a budynkiem głównym mleczarni. W wolnych przestrzeniach pomiędzy workami gryzonie te chroniły się podczas polowań organizowanych na nie cyklicznie przez kierownika Paradowskiego. Co silniejsi robotnicy przekładali worki z kazeiną, a ci sprytniejsi tłukli szczury pałkami. Obrazu szczurzego armagedonu dopełniały dwa psy, które uganiały się za uciekającymi szczurami głośno szczekając. Akcje te skutkowały na krótką metę bowiem nowe zastępy gryzoni zwabione kazeinowym przysmakiem nadciągały z zewnątrz głównie kanalizacją ściekową. Niestety, mleczarnia w owym czasie nie miała oczyszczalni ścieków. Zrzucano je kanalizacją bezpośrednio do nieodległej rzeczki Budzisz. Kiedy powyżej zrzutu ścieków urządzaliśmy kąpieliska, tak poniżej zamierało w niej życie biologiczne.
      Mleczarnia, aby produkować potrzebowała chłodu. W tamtych czasach latem mógł je zapewnić lód. Pamiętam jak zimą wynajęci wozacy wycinali kształtne bloki lodu ze Skrzynczyny i stawów, jakie zachowały się w parkowej buczynie hr. Tarnowskich w Górze Ropczyckiej. Następnie saniami zwożono je do zakładu i składowano w tzw. lodowni, a gdy się wypełniła to w wysokich na kilka metrów pryzmach izolowanych od ciepła szczelną warstwą trocin. Lód pozwalał na pozyskiwanie tzw. „wody lodowej” wykorzystywanej powszechnie w produkcji mleczarskiej.

Odrodzenie.
 
     W drugiej połowie lat 50 ubiegłego wieku kierownik Paradowski został przeniesiony służbowo do Przeworska. Mleczarnia popadła w stagnację. Zdaniem Gustawa Popławskiego późniejszego, długoletniego prezesa Spółdzielni, „uwiąd przedwojennej spółdzielczości, centralistyczne zarządzanie z poziomu Związku Spółdzielczości Mleczarskiej, kolejne zmiany kierownictwa, braki surowca, naturalne zużycie majątku trwałego zakładu, brak inwestycji odtworzeniowych spowodowały poważne kłopoty finansowe zakładu. Aby go ratować, firma rozpoczęła, niestety z miernym skutkiem, działalność handlową. Zaopatrywała też rolników w nawozy, wapno i proste maszyny rolnicze”.
Ostatecznie po kilku latach eksperymentów ówcześni decydenci postanowili sprowadzić do zakładu fachowca od przetwórstwa mleka i prowadzenia produkcji mleczarskiej. Okazał się nim wspomniany Gustaw Popławski. Rodowity sędziszowianin, absolwent technikum mleczarskiego w Rzeszowie, ale z praktyką w mleczarni w Dębicy, a potem mistrz produkcji z zakładu w Krośnie. Był to rok 1971.
Zakład odzyskał wigor. Mimo że zarządem sędziszowskiej Spółdzielni Mleczarskiej kierował typowy aparatczyk, młody Popławski wkrótce awansował na jego zastępcę cały czas kierując produkcją zakładu. Stan taki nie trwał długo. Profesjonalizm zawodowy i dynamiczny sposób kierowania mleczarnią skłonił Radę Nadzorcza Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Sędziszowie Młp do powierzenia mu funkcji Prezesa Zarządu. Jak wspomina - z pomocą przychylnych mi centralnych struktur spółdzielczości mleczarskiej rozpocząłem modernizację fabryki. W pierwszym rzędzie wybudowaliśmy własne ujęcie wody i nową kotłownię z dwoma kotłami parowo – wodnym o ciśnieniu do 16 atmosfer. Tym samym zwiększyliśmy znacznie wydajności linii produkcji kazeiny do około 400 tys. ton rocznie. Eksportowaliśmy ją głównie do USA po bardzo korzystnych cenach. Zakupiliśmy szereg specjalistycznych maszyn i urządzeń takich jak nowe masielnice, urządzenia do konfekcjonowani w woreczki foliowe mleka i śmietany, linie do produkcji kefirów, nowoczesne pakowaczki do masła i twarogów. Wprowadziliśmy do sprzedaży nowe gatunki żółtych serów.


                                                          Dział galanterii spożywczej.


                                                       Urządzenie do produkcji kefirów.

Zmiany te przyciągnęły do Spółdzielni nowych członków. W okresie prosperity ich liczba wzrosła do dwóch tysięcy pięciuset. Wszyscy byli dostawcami mleka, które zakład odbierał od nich własnym, specjalistycznymi transportem. Opowiada dalej Gustaw Popławski - Dziennie skupowaliśmy około 80 tys. litrów. Produkowaliśmy 5 ton masła na dobę nie licząc śmietany, kefirów, twarogów, maślanki i żółtych serów. Sytuacja ekonomiczna Spółdzielni, wspomagana eksportem kazeiny była wyśmienita. Nie zalegaliśmy z terminowym regulowanie zobowiązań wobec dostawców mleka i partnerów handlowych. W firmie pracowało blisko 70 ludzi.

Katastrofa

      Aż tu nagle nadciągnęła katastrofa. Na miasto i okolice wraz z gigantycznym deszczem spadła powódź. 3 czerwca 2010 roku mleczarnia została całkowicie zalana. Woda wdarła się wszędzie – relacjonuje prezes Popławski - Najbardziej ucierpiały kotłownia, magazyny kazeiny i dojrzewalnia serów. Również woda zalała pozostałe pomieszczenia produkcyjne. Jedynie rampa rozładowcza wystawała ponad lustro wody. Byliśmy bezradni. Kiedy woda opadła miejscami zalegało 60 cm mułu. Blisko miesiąc przywracaliśmy ograniczone zdolności produkcyjne zakładu. Jednak na nic się to zdało. Zanotowane straty bilansowe wyniosły ponad trzy miliony złotych nie licząc potężnych strat w majątku .Zalegaliśmy z zapłatą za surowiec i materiały do produkcji. Dostawcy mleka odeszli do innych mleczarni. Bank odmówił dalszego kredytowania Spółdzielni. W takiej sytuacji jedynym wyjściem było zaprzestanie produkcji i sprzedaż części zakładu. Tym sposobem Spółdzielnia uniknęła upadłości i spłaciła większą część swoich zobowiązań. Po 85 latach działalności mleczarnia przestała istnieć.

Epilog.

     Z reporterskiego obowiązku należy odnotować, że założona przez światłych sędziszowian przed prawie 100 laty Spółdzielnia Mleczarska w Sędziszowie Młp istnieje nadal. Nie upadła. Nosi nazwę Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Sędziszowie Młp. Znajdujemy ją w rejestrze spółdzielni Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem KRS 000093736. Ma swój NIP i REGON. Jej PKD to numer.46.33.2 co oznacza sprzedaż hurtową wyrobów mleczarskich. Na czele jej zarządu stoi nadal Gustaw Popławski, a Radą Nadzorczą kieruje wraz z czterema członkami Bolesław Król. Jej siedzibą są skromne pokoje biurowe na parterze dojrzewalni serów, pozostałej po zburzonych rozległych budowlach dawnej mleczarni. Tam księżycowy krajobraz straszy nieuporządkowaniem. Wymaga naszym zdaniem interwencji służb miejskich. Bo może za rok, w setną rocznicę pamiętnego zebrania założycielskiego Spółdzielni Mleczarskiej w Sędziszowie Młp spółka z o.o. uda się na tym miejscu uroczyście wspomnieć jej twórcę doktora nauk prawnych Zygmunta Artura Tałasiewicza, który w 1955 roku spoczął na sędziszowskim cmentarzu komunalnym. A także uhonorować Gustawa Popławskiego, który do dzisiaj nieprzerwanie, przez 51 lat pełni funkcję prezesa tego podmiotu.

Andrzej Antoni Skarbek
przy współpracy Marii Strzępki i Kazimierza Hoedla.
Stowarzyszenie Historyczne Odrowąż.

W publikacji wykorzystano archiwum Spółdzielni Mleczarskiej
i prywatne zbiory Kazimierza Hoedla.

Brak komentarzy: