niedziela, 24 września 2023

 NAUCZYCIEL TOTALNY

Marian Hugo Artur Kwiek

 

W zakładzie fryzjerskim Mieczysława Ruska, znanego w Sędziszowie „prywatnego bankiera”,  w świetle ledwo osłoniętej  słabej żarówki kilku mężczyzn ospale dyskutuje o niczym. Przez oszklone drzwi zakładu sączy się szary mrok wczesnego zimowego  wieczoru, przedostatniego dnia 1959 roku. Słychać dzwonienie kościelnej sygnaturki, widać też w świetle latarni jak naprzeciwko, po szerokich schodach prowadzących do kościoła parafialnego, nieliczni wierni spieszą na nabożeństwo.                               Wtem z trzaskiem otwierają się oszklone drzwi zakładu na próg usuwa się niewysoki, porządnie ubrany mężczyzna.  Na podłogę upada też jego kapelusz i okulary.  Mężczyzna z trudem wzywa ratunku, za chwilę traci przytomność i bez pomocy lekarskiej umiera. To Marian Hugo Artur Kwiek,  pierwszy po wyzwoleniu  kierownik Męskiej Szkoły Podstawowej nr. 1 w Sędziszowie.













   

 Przybyły  do umierającego o godz. 17.40  dr Tadeusz  Lichowski może jedynie stwierdzić zgon.

Kwiek urodził się 4 lipca 1910 roku w Bełzu w powiecie sokalskim. Miał siedmioro rodzeństwa. Sokal to najdalej na północ wysunięte miasto  Galicji, miasto położone nad Bugiem na tzw. „czarnym szlaku”  wypraw tatarskich, wielokrotnie niszczone, obecnie na Ukrainie w obwodzie lwowskim. Zaś nieodległy Bełz to prastary gród, na pograniczu polsko-ruskim, położony nad rzeką Sołokiją. Jego świetność minęła wraz z wiekami średnimi, kiedy to był siedzibą udzielnego księstwa i znaczącym ośrodkiem handlowym Rusi Włodzimierskiej.  Ojciec Mariana był policjantem w służbie JCM Franciszka Józefa, matka zajmowała się domem.     Miał starszego brata Henryka, urzędnika państwowego, który zginął we wrześniu  1939 roku podczas obrony Płocka. Leży pochowany w zbiorowej żołnierskie mogile na cmentarzu w Płocku – Radziwiu. Patriotyzm, poszanowanie prawa, przedkładanie dobra społecznego ponad własne, przywiązanie do uniwersalnych wartości takich, jak etyka, moralność, sprawiedliwość  i pomoc słabszym to  filary surowego wychowania,  jakiemu podlegało rodzeństwo Kwieków. Ono uformowało też krótkie życie obu braci.

          Kwiekowie

Marian Kwiek szkołę podstawową ukończył w Krystynopolu w  powiecie sokalskim, po czym wstąpił do Seminarium Nauczycielskiego w Turkowicach k. Zamościa. Maturę zdał w 1929 roku, po czym rozpoczął pracę nauczyciela w Parysowie w powiecie garwolińskim. W 1931 roku wziął          w Lublinie ślub kościelny z poznaną jeszcze w Seminarium Marią Kuczkowską, by już w 1935 roku objąć funkcję kierownika szkoły podstawowej w pobliskim Sobolewie, w której Maria kontynuowała pracę nauczycielki.  

Niespożyta energia i  dążenie  do pogłębiania wiedzy, do doskonalenia nauczycielskiego powołania  zaprowadziły Mariana w 1938 roku w mury Wydziału Pedagogicznego Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie. Niestety studia te przerwała wojna. Wojna  udaremniła też  pracę małżonków     w szkole, zwolnionych przez okupanta.  Jednak nie przerwała ich pracy z młodzieżą na kompletach tajnego nauczania. Nie udało się autorom potwierdzić tajnej aktywności zawodowej obojga małżonków, jednak zaświadcza o niej urodzony we Lwowie  Janusz Kwiek ich  wychowanek, syn Henryka Kwieka, a zarazem bratanek Mariana,.

W 1942 roku Janusz w wieku 5 lat, na prośbę swojej matki, zamieszkał ze stryjostwem             w Sobolewie. Tam jego stryj Marian pracował jako mechanik samochodowy, a jego żona Maria dorabiała jako kosmetyczka. Matka Janusza pozostała we Lwowie; po ponownym wkroczeniu              w 1944 roku Armii Czerwonej do miasta, zaginęła bez wieści.

                                                           Maria z Kuczkowskich Kwiekowa  i Marian Hugo Artur Kwiek.   Portret ślubny.1931 rok



                                                                                                                                                                   






  Stabilizacja

rodzona siostra Marii Kwiekowej Tekla z Kuczkowskich Olesiowa mieszkała w Sędziszowie i była żoną Andrzeja Olesia, właściciela młyna, zacnego i szanowanego powszechnie obywatela miasta. Jak relacjonuje Edward Oleś, emerytowany nauczyciel i syn małżeństwa Olesiów to właśnie oni - Tekla i Andrzej Olesiowie - ściągnęli do Sędziszowa przedwojennych, dyplomowanych  nauczycieli Mariana i Marię Kwieków.

Kwiekowie, za zgodą ówczesnych władz oświatowych  już 15 maja 1945 roku rozpoczęli pracę w Męskiej Szkole Podstawowej nr 1.  Marian na stanowisku kierownika szkoły i nauczyciela geografii, zaś jego żona jako polonistka. Staraniem Olesiów Kwiekowie zamieszkali w budynku szkoły w niewielkim mieszkaniu służbowym. Razem z nimi zamieszkał osierocony bratanek Mariana Janusz Kwiek.   

W miarę wyzwalania ziem polskich  spod okupacji niemieckiej, głównie dzięki zaangażowaniu społeczności lokalnych, w miarę szybko uruchamiano proces kształcenia dzieci i młodzieży. A brakowało wszystkiego. Najbardziej przetrzebionej wojną kadry  nauczycielskiej. Pragmatyczny i precyzyjny, zdyscyplinowany pasjonat szkoły, a zarazem doskonały organizator i kompetentny nauczyciel Marian Hugo Artur Kwiek po osiedleniu się w Sędziszowie okazał się wybitnym pedagogiem i jednym z najlepszych kierowników ówczesnych, raczkujących dopiero, siedmioklasowych szkół podstawowych. Świadczy o tym wpis - epitafium Powiatowego Inspektora Oświaty Tadeusza Kozioła, zamieszczony po  śmierci Kwieka w Kronice Szkoły.

 

Niechciany wolontariusz

Sędziszowscy uczniowie i ich rodzice pełnymi garściami czerpali z jego energii, rozmachu, dyplomatycznych umiejętności i nieszablonowych, nieznanych wcześniej inicjatyw, jakie podejmował w ich interesie. „Był bardzo stanowczy, ale też taktowny w relacjach z rodzicami i gronem nauczycielskim” – wspomina Aleksander Wróbel, nauczyciel i bliski współpracownik Mariana Kwieka. Jego bratanek Janusz Kwiek uzupełnia: – „Pamiętam jego inicjatywy, którymi nieustannie zaszczepiał  ówczesne władze miasta dotyczące budowy parku, ogródka jordanowskiego, domu towarowego i domu kultury. Aktywnie wspierał plany rozbudowy szkoły. Wiele lat walczył o realizację  perspektywicznego planu zabudowy miasta. Organizował też tzw. czyny społeczne, w których brała udział młodzież szkolna. Były to akcje porządkowania i upiększania miasta. Sam brałem w tym udział …..”

Jak zanotowano w  Kronice Szkolnej, wspólnie z Komitetem Rodzicielskim organizował zabawy szkolne; między innymi 6 czerwca 1949 roku urządzono zabawę i festyn, a „dochód  w kwocie 89 000 zł przeznaczono na wykonanie chodnika na podwórzu szkolnym, instalacji telefonu w szkole oraz zakup lamp radiowych”. W lutym 1952 roku zorganizował  „zabawę bez zabawy”, na której zebrano 1100 złotych.  Imprez takich było znacznie więcej.  Wszystkie  zebrane fundusze przeznaczano na uzupełnienie wyposażenia szkoły w krzesła, ławki  i pomoce naukowe. Rozliczenia pozyskanych pieniędzy  znajdujemy w Kronice.

Kwiek przyjaźnił się z charyzmatycznym, powszechnie szanowanym za patriotyczną postawę w czasach okupacji niemieckiej,  księdzem dziekanem Janem Granickim - budowniczym domu parafialnego i opiekunem przesiedlonych z Poznańskiego i Kresów Wschodnich.

Ks. Stanisław Maciąg, Ks. Jan Granicki i  Marian Hugo Artur Kwiek

Czy jednak wszyscy rozumieli jego prospołeczne propozycje, czy akceptowali jego zamierzenia?  Nie zawsze.  Na przeszkodzie, jak to zwykle bywa, stanęła władza, brak pieniędzy i oportunizm zasiedziałych sędziszowian. Pod datą 30 marca 1954 roku w Kronice Marian Kwiek odnotowuje z goryczą: „Społeczeństwo – pewne jednostki oskarżają Kierownika Szkoły przed władzami powiatowymi i wojewódzkimi o ..(rękopis nieczytelny) co spowodowało przyjazd komisji z Prezydium Wojewódzkiej  Rady Narodowej. Przejawiła się tu ciemnota i zacofanie środowiska”

 

Szkoła

            Marian Hugo Kwiek nieco rozczarowany wynikami podejmowanych na rzecz miasta inicjatyw swoją społeczną aktywność skoncentrował  bezpośrednio na kierowanej przez siebie szkole.  Dalej doskonalił swoje umiejętności i nauczycielski warsztat.  W 1955 roku ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Łodzi, następnie zapisał się na Uniwersytet Jagielloński na Wydział Biologii i Nauki   o Ziemi. Przed śmiercią w 1959 roku zdążył złożyć pracę magisterską, niestety jej obrony nie doczekał. Jednak kierownictwo Wydziału w uznaniu wysokiego poziomu naukowego  rozprawy przyznało mu pośmiertnie tytuł magistra. Mimo, że były to lata powojenne, lata prześladowań                i przełomów politycznych, lata biedy i niedoborów czynił wszystko, by do jego szkoły „chciało się chodzić”.   – „Do dzisiaj jestem dumny z tego, że przez siedem lat byłem jego uczniem                             i wychowankiem” – wspomina autor.  

W czasie czternastoletniego kierowania szkołą starannie dobierał grono nauczycielskie. Tacy nauczyciele jak on sam, żona Maria, pani Teodora Brandysowa, panie Maria Schabowa czy Augusta Czocharowa i  młodsi Julian Wypiór oraz  Aleksander Wróbel, późniejsi dyrektorzy dużych szkół, gwarantowali wysoki poziom nauki i wszechstronny rozwój uczniów. „Gdy nie wiedziałem jak postąpić” – zdradza emerytowany dyrektor szkoły w Ostrowie Aleksander Wróbel – „zawsze pytałem siebie, jak by w takie sytuacji postąpił mój szef Marian Kwiek.”

Grono nauczycielskie - zdjęcie nr. 1

Na trybunie stoi Marian Kwiek – kierownik szkoły, siedzi pierwsza z lewej Teodora Brandysowa, następnie Maria Kwiekowa, Maria Schabowa, Stanisław Kozek, Julian Wypiór i Aleksander Wróbel

                                          Grono nauczycielskie  - zdjęcie nr. 2                                                                                                           Trzeci od lewej Marian Kwiek – Kierownik Szkoły,  piąty od lewej Inspektor Szkolny – Józef Marć,                       dziewiąty od lewej Stanisław Grabiec – Przewodniczący Komitetu Rodzicielskiego , drugi od prawej Ignacy Biedroń   z-ca Przewodniczącego Komitetu Rodzicielskiego

Lekcja geografii

Był geografem z „krwi i kości”.  Uczył geografii brawurowo, nowatorsko, jak na lata pięćdziesiąte komplementarnie budząc w uczniach ciekawość świata. W czasach, w których podróż do innego miasta  była wyprawą, prowadził ich drewnianym wskaźnikiem po mapach w odległe rejony globu. Sugestywnie opowiadał o tych egzotycznych  miejscach i pobudzał  wyobraźnię podopiecznych.  Skłaniał do czytania, nie tylko lekkich podróżniczych lektur, ale też rozniecał w nich chęć prawdziwego podróżowania po świecie. „Pamiętam jego lekcje:  klasa obwieszona przez dyżurnych mapami, na biurku nauczyciela duży globus,  wszyscy czekamy na wejście Kwieka. W ciszy powtarzamy gorączkowo nazwy i geograficzne dane o kraju lub regionie, po którym, na mapie  ostatnio podróżowaliśmy. Wreszcie wchodzi.  Zawsze nieco spóźniony, lekko zadyszany  i z… nieodłącznym papierosem. Otwiera dziennik i wywołuje z ławki  któregoś  delikwenta – „ Pokaż mi  cieśninę Bab al -Mandab? A do innego  - Gdzie leży Przesmyk Panamski?  I jeszcze opowiedz o nim  to co wiesz.” Tego, któremu udało się odnaleźć to miejsce i jeszcze je opisać, rozpierała radość i duma. Został bowiem natychmiast przez Kwieka, przed całą klasą znacząco wyróżniony. Taki był nasz nauczyciel, surowy przyjaciel i mądry  szef.

 

Kółko geograficzne

To nie wszystko. Ci uczniowie, których te wyróżnienia spotykały często otrzymywali propozycje zapisania się do kółka geograficznego. Trzeba przyznać, że niektórzy z członków tego elitarnego uczniowskiego klubu doskonale poruszali się po świecie mając w dyspozycji atlasy, mapy i duży dokładny globus Romera. Ich geograficzna wiedza była imponująca.

Jednak prawdziwa, męska przynależność do naukowego klubu podróżników to udział w badaniach zmieniającego się poziomu wód w   sędziszowskich rzekach Budzisz, Gnojnica i chyba na północy miasta, Bystrzyca.  Wpierw uczniowie tacy, razem z kierownikiem Kwiekiem i woźnym, produkowali w szkolnym garażu drewniane wodomierze. Następnie w miejscach starannie wybranych przez nauczyciela, odległych od miasta nawet kilka kilometrów, wspólnie z nim montowali je tak, by można było odczytać niskie i wysokie poziomy wód. Potem w wyznaczonych terminach, odwiedzali te miejsca, odczytywali i rejestrowali w zeszycikach wskazania przyrządów, sporządzali zestawienia i wykresy i przekazywali je Kwiekowi. Ten je opracowywał i podobno publikował w jakiś uniwersyteckich, jagiellońskich biuletynach. Sam brałem udział w tych badaniach. „Razem z kolegą Witkiem Wozowiczem obsługiwaliśmy odległy odcinek rzeki Budzisz i trzy wodowskazy. Chodziliśmy tam kilka razy w miesiącu, bez względu na pogodę, gdzieś, aż za Rudki. Kiedyś zachorowałem i opuściliśmy jeden pomiar. O mało nie zostaliśmy relegowani z grona „badaczy”. Poczucie winy i wstydu, że zawiedliśmy było przeogromne. Do dzisiaj je pamiętam. Ostatecznie to zaniedbanie  zostało nam wybaczone”.   Taki był nasz nauczyciel, surowy i mądry szef.

Obok szkoły

A kierownik Kwiek dalej rewolucjonizował pozaszkolny proces wychowawczy. Za aprobata inspektora szkolnego Józefa Marcia, przychylnego szkole i jej nauczycielom,  oraz wspólnie z rodzicami reprezentowanymi przez Komitety Rodzicielskie ze Stanisławem Grabcem i później Ignacym Biedroniem na czele, postanowiono – nie bez sprzeciwów - wybudować boisko szkolne własnym sumptem  i społeczną pracą uczniów. Nadzór nad tym dziełem sprawował osobiście, młody nauczyciel, wydaje się, że przyjaciel Mariana Kwieka,   Aleksander Wróbel.

 

Aleksander Wróbel, Maria Kwiekowa i Marian Hugo Artur Kwiek

Szkolna Górka

W wyniku intensywnych starań Mariana Kwieka oraz sekretarza Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Sędziszowie Franciszka Brandysa, za zgodą Państwowej Komisji Planowania Przestrzennego z Warszawy,   w 1954 roku szkoła pozyskała od miasta kilkuarową działkę. Działka graniczyła  od południa ze szkolnym podwórkiem. Na przestrzeni dwóch kolejnych lat starsi uczniowie, pod nadzorem nauczycieli, własnymi  siłami zbudowali na tej działce boisko do piłki ręcznej, 60 metrową profesjonalną bieżnię,  piękną skocznie do skoku w dal i wzwyż oraz  legendarną „szkolną górkę”. Jak zapisano w kronice, szkoła zapłaciła miastu za ww. nieruchomość kwotę 20 500 złotych.   „Każde pół godziny przed ósmą, o której rozpoczynały się lekcje,  każdą godzinę wychowawczą czy lekcję  prac technicznych, każdy WF wykorzystywaliśmy do pracy przy budowie  boiska” – wspomina nauczyciel Aleksander Wróbel.  Praca uczniów, jak zapisał w kronice kierownik  Kwiek, „została wyceniona przez Radę Pedagogiczna na 160 000 złotych”.  Po zakończeniu dzieła kilkanaście roczników sędziszowskich dzieci korzystało  zimą z „górki” saneczkując, zjeżdżając na nartach a czasami „na butach”  lub na … tornistrach. „Szkolna górka” przez długie lata była symbolem społecznego zaangażowania tamtego pokolenia uczniów oraz pedagogicznej wirtuozerii Mariana Kwieka.

 Pickup Dodge

Jego niespokojny duch, zarazem chęć wszechstronnej  aktywizacji swoich wychowanków  zaowocował założeniem Szkolnego Koła Turystycznego, które w 1957 roku, reprezentując województwo rzeszowskie wzięło udany udział w ogólnopolskim zlocie takich kół w Augustowie. Obozując na wyspie o nazwie „Goła Zośka” Męska Szkoła Podstawowa nr. 1 z Sędziszowa Małopolskiego dała się poznać całej Polsce.  Staraniem Komitetu Rodzicielskiego, władz miasta i uczniowskich  składek zakupiono na potrzeby koła kilkanaście dwuosobowych namiotów, 25 rowerów, 30 par świetnych nart, 40 par łyżew i co najważniejsze, osobistym staraniem kierownika Kwieka, pozyskano aż w Gnieźnie pochodzący z demobilu samochód, amerykański pickup Dodge. Narty i łyżwy szkoła przekazała w zimowe użytkowanie uczniom – członkom koła, zaś namioty, rowery i samochód służył uczestnikom kolejnych rowerowych i pieszych obozów wędrownych. Samochód do stanu używalności doprowadził przyjaciel Mariana Kwieka, uchodźca ze Lwowa pan Władysław Burda, utalentowany mechanik samochodowy. Wg. relacji Janusza Kwieka -  „kiedy 30 grudnia 1959 roku stryj  wracał na rowerze z Inspektoratu Szkolnego w Ropczycach i poczuł się źle wstąpił po drodze do przyjaciela Władka Burdy. Po krótkim odpoczynku, wyruszył do domu. Niestety w drodze powrotnej spotkał śmierć”

 Rowerowe wędrówki

Wspomina Aleksander Wróbel, nauczyciel i podwładny Kierownika Kwieka:  – „W latach 1956 i 1957 z woli szefa byłem odpowiedzialny za organizację i logistykę szkolnych obozów rowerowych. W rowerowej wędrówce brało udział około 30 uczniów,  dwóch nauczycieli prowadzących „peleton”, kierowca Dodge’ki oraz pani odpowiedzialna za przygotowanie posiłków dla uczestników obozu. Trasa wędrówki, miejsca obozowania pod namiotami, bieżące zaopatrzenie  w żywność było dokładnie zaplanowane. Jako pierwszy na trasę etapu wyruszał  samochodem „uczniowski pięcioosobowy zastęp gospodarczy”, który po przyjeździe na miejsce obozowania, rozbijał namioty, pomagał w gotowaniu obiadu i przygotowywał  teren na przyjęcie wielu osób. Tymi pracami kierował trzeci nauczyciel tzw. oboźny. Brałem udział w kilku takich obozach: pamiętam pierwszy z Sędziszowa do Sandomierza, drugi po Roztoczu. Przypominam sobie, że obie wędrówki prowadził jadąc na rowerze marki  Diamant mój szef Marian   Kwiek”

 

Rok 1957

 Rowerowa wędrówka  Sędziszów – Sandomierz - Sędziszów.

W strojach turystycznych Marian Kwiek i Aleksander Wróbel.

Siedzi Piotr Prokop matematyk, a stoi jego kolega gimnastyk Józef Dziedzic.

Obaj z LO z Sędziszowa

Obozy piesze

Zanim szkoła zbudowała potencjał dla rowerowej turystyki uprawiano też turystykę pieszą. Jej organizatorem, obozowym wychowawcą i przewodnikiem wycieczek był wspomniany powyżej nauczyciel Aleksander Wróbel. W jego domowym archiwum zachowały się fotografie, na których widnieją twarze chłopców uczestników pieszego obozu wędrownego. Niestety zawodna pamięć nie umieszcza w czasie  miejsca tego wydarzenia, ale trzymane w rękach p. Wróbla i jednego z chłopców laski sugerują, że były to Pieniny. 

Obóz wędrowny. Na pierwszym planie z laską w ręku Aleksander Wróbel.

Pozostałe osoby nieznane.















Znacznie lepiej udało udokumentować fotografię zrobioną na Kasprowym Wierchu. Na fotografii poniżej uczniowie siódmej klasy z roku szkolnego 1955/1956 razem ze swoim nauczycielem Aleksandrem Wróblem pozują  do zdjęcia 4 czerwca 1956 roku na tle słowackich i polskich Wysokich Tatr.

Stoją od lewej w kapeluszu góralskim Tadeusz Lubas, okryty gunią nauczyciel Aleksander Wróbel

dalej Tadeusz Sochacki i Roman Woźniak.

W rzędzie poniżej Bolesław Rój i Jerzy Ciura.

 

            Nieliczni już nauczyciele czy uczniowie, którzy wspominają szkołę z czasów Mariana Kwieka do dzisiaj pozostają pod wrażeniem jego charyzmatycznej osobowości. Niewysoki, w okularach, uśmiechał się i  interesował swoim rozmówcą.  Budził naturalny, oczywisty szacunek. Jego skarcenia dotkliwie pamiętano, zaś pochwały skutecznie mobilizowały. Niewątpliwe był nauczycielem z „powołania”. ale też  utalentowanym organizatorem szkolnego życia, pedagogiem i wychowawcą. Wraz z jego śmiercią uczniowie, szkoła i miasto poniosły dotkliwą stratę. Zasługuje na wdzięczną, historyczną  pamięć.  

 Bratanek

Nie sposób nie wspomnieć o  losach Janusza Kwieka, bratanka Mariana i  wychowanka  małżeństwa Kwieków. Dzisiaj mieszka w Warszawie, ale dzieciństwo i wczesną młodość spędził        w Sędziszowie. Tu skończył szkołę podstawową, oraz w 1954 sędziszowskie Liceum Ogólnokształcące. Wspomina ówczesnych nauczycieli: geografkę panią Węglowską, fizyka pana Ptasznika i historyka pana Rottera. Wspomina też kolegów z klasy Zbyszka Głoda Godeckiego,  późniejszego profesora Uniwersytetu Gdańskiego w dziedzinie prawa morskiego, Leszka Wiktorowicza, legendarnego budowniczego i kapitana żaglowca Dar Młodzieży, Stasia Lubasa, późniejszego reprezentanta kraju w rugby, Zbyszka Tobiasza dyrektora w sędziszowskich „Filtrach”      i innych.

Po maturze rozpoczął elitarne,  trudne studia na Wydziale Lotniczym Politechniki Warszawskiej, które ukończył w 1960 roku. Po studiach nie konstruował samolotów. Zainteresował się elektroniką      i informatycznym sterowaniem procesami produkcyjnymi.  Ukończył kierunkowe studia podyplomowe, a w 1977 roku obronił doktorat na Politechnice Warszawskiej. Równocześnie pracował w Zakładach Lamp Elektronowych LAMINA w Piasecznie, był wiele lat wykładowcą na Wydziale Matematyki         i Mechaniki Politechniki Warszawskiej, kierował Centrum Informatycznym Uniwersytetu Warszawskiego, by w 1989 roku wrócić do LAMINY na stanowisko dyrektora Zakładów. Po 19 latach udanego liderowania firmie w 2008 roku w wieku 71 lat przeszedł  na emeryturę.

Ożenił się,  z matematyczką Agnieszką, dochował się dwóch córek i dwóch wnuków i do dzisiaj, prawie zawodowo gra w szachy. Wydał dwa tomiki wierszy na portalu poezja - polska.pl. pod nickiem Janusz. Był też aktywnym  działaczem pierwszej Solidarności,  za co wyróżniono go medalem „Za Zasługi dla Niepodległości”

 A stryj Janusza Kwieka, nauczyciel Marian Kwiek, jak wiadomo,  umarł 30 grudnia 1959 roku. Miał zaledwie 49 lat. Pochowano go na Cmentarzu Komunalnym w Sędziszowie Małopolskim            w kwaterze o numerze 858. Jak wspomina jego bratanek pogrzeb jego Stryja zgromadził setki sędziszowian żegnających nietuzinkową postać nauczyciela ich dzieci. Nauczyciela, który  nie tylko uczył swoich podopiecznych geografii,  ale kształtował ich charaktery ku temu by być prawym, uczciwym, odważnym i pracowitym obywatelem Polski. Wkrótce po pogrzebie męża Maria Kwiekowa pod przymusem opuściła szkołę oraz  mieszkanie służbowe i przeniosła się do Lublina, gdzie zamieszkała z dwiema siostrami zmarłego męża i nadal pracowała jako nauczycielka. Zmarła w 1995 roku w wieku 87 lat. 

Nie wiadomo czy Marian Kwiek czerpał wiedzę o wychowaniu z rozlicznych studiów jakie ukończył. Czy też wiedzę tę wyniósł z domu rodzinnego. Najważniejsze, że konsekwentnie i z pasją przekazywał ją w  praktyce kilkunastu rocznikom  swoich  uczniów, że kształtował ich osobowość          i charakter oraz pokazywał na przykładach sens i wartość pracy,  również pracy nad sobą. Jednym          z wielu dzieł wychowawczych najwyższej próby jest jego bratanek Janusz. Zdolności, prawość              i inteligencja to najprawdopodobniej przyrodzone cechy Kwieków. Lecz sukces zawodowy zapewnił im  ich upór i pracowitość. I obaj: stryj – nauczyciel totalny oraz jego  bratanek – doktor informatyk      i zarazem pragmatyczny dyrektor firmy ten sukces  naprawdę osiągnęli.

 

Andrzej Antoni Skarbek

przy współpracy

Marii Strzępki

Stowarzyszenie Historyczne „ODROWĄŻ" 

Brak komentarzy: