niedziela, 24 września 2023

 

O TADEUSZU DOBROWOLSKIM.

(historia wojennego fortepianu)

Jest wtorek, 1 sierpnia 1944 roku. W granicach II Rzeczypospolitej wstał piękny, słoneczny dzień. Nadal trwa Akcja Burza,  operacja wojskowa zorganizowana przez Armie Krajową przeciwko wojskom III Rzeszy. Tu i ówdzie, na okupowanej jeszcze części kraju, mają miejsce zbrojne akcje, w których żołnierze AK eliminują niemieckie posterunki i przejmują administrowanie oczyszczonymi z Niemców terenami. Przygotowują się też do nadejścia Armii Czerwonej. Zaś Warszawa podskórnie kipi  szykując się do powstania przeciwko niemieckim okupantom. Czeka niecierpliwie na godzinę „W”.

Tymczasem, w Sędziszowie Małopolskim nadal przebywają Niemcy pomimo, że od Kolbuszowej, Rzeszowa, Czudca, błyskawicznie nacierają już żołnierze 60 Armii Frontu Ukraińskiego gen. Kuroczkina oraz 5 Armii Gwardii gen. Żdanowa. Z daleka słychać grzmot dział. To przygotowania artyleryjskie ataku czerwonoarmistów. I już 2 sierpnia w okolicach Sędziszowa toczą się walki.  Nad miastem przelatują artyleryjskie pociski, a mieszkańcy chronią się w piwnicach swoich domów i za potężnymi murami Klasztoru O.O. Kapucynów. Walki             o miasto trwają do 5 sierpnia kiedy to po północy, około 3 nad ranem do miasta wkraczają  żołnierze Armii Czerwonej. Niemiecki ostrzał miasta powoli słabnie. Chwilami nastaje upragniona cisza.

Mieszkańcy domu Marii Satkowskiej  mojej ciotecznej babci, przy ul. 3 Maja 24 nadal pozostają w ukryciu. W piwnicy schronili się: właścicielka domu, jej gospodyni, dwie siostry Bilińskie, przesiedlone mieszkanki Poznania i przybyły wcześniej ze Lwowa Tadeusz Dobrowolski z żoną Franciszką i czteroletnią córką Teresą. Nad nimi w jednym z pokoi stoi przywieziony przez Dobrowolskich wielki, czarny fortepian. Być może był to cenny, saksoński Bechstein. Wędrował z nimi ze Śniatynia, przez Lwów do Sędziszowa. Otacza go aura doskonałego brzmienia trudnych utworów fortepianowych, a także prostych melodii wyczarowywanych dłońmi obojga małżonków, profesjonalnych pianistów. Jednak teraz, zamiast melodii Szopena, Szuberta, Moniuszki słychać jak grają podciągnięte do miasta rosyjskie działa ostrzeliwujące cofających się Niemców. Słychać też coraz rzadsze wybuchy niemieckich pocisków w odwecie, spadających na miasto. Ta słabnąca wymiana ognia trwa całą sobotę, piąty dzień sierpnia.

                                         Franciszka i Stanisław Dobrowolscy  Tczew 1937 r.

 Po prawie tygodniowym pobycie w piwnicy domu, w niedzielę 6 sierpnia jej lokatorzy ostrożnie i z obawą wyglądają na zewnątrz. Na podwórko. Jako jedyny mężczyzna w gronie ukrywających się kobiet, Tadeusz Dobrowolski - by ocenić sytuację i skutki niedawnego wybuchu  na zachodniej ścianie domu - wychodzi na zewnątrz. Wtem od północnego zachodu nadlatuje niemiecki pocisk. Uderza w werandę, niszczy ją całkowicie i śmiertelnie go rani. Cały we krwi umiera na rękach żony. Małą Teresą zajmuje się energiczna Maria Satkowska i pozostałe kobiety. Zaś jej sąsiedzi, pod osłoną nocy, prowizorycznie i pospiesznie chowają ciało zabitego w miejscu gdzie zginął. 

W Sędziszowie zaś nadal przebywają tyły obu radzieckich armii. Front bowiem na blisko dwa tygodnie ustabilizował się na linii Ocieka, Skrzyszów, Chechły i Łączki Kucharskie. Zaciekle broni się 17. Armia gen. Szulca i 78. Dywizja piechoty gen. Siegfrieda Rospa. Skutki walk odczuwają głównie Ropczyce, ale także Sędziszów znajduje się w zasięgu niemieckiej artylerii.  Dopiero 22 sierpnia Sowieci przełamują niemiecką obronę i wtedy z Sędziszowa wojna odchodzi na dobre. Będzie można spokojnie ekshumować ciało Tadeusza Dobrowolskiego i godnie pochować go na parafialnym cmentarzu. Ceremonię pogrzebową prowadził ksiądz proboszcz Granicki.


Cmentarz Parafialny w Sędziszowie Małopolskim

Nagrobek Tadeusza Dobrowolskiego

 Nie znamy odpowiedzi na pytanie dlaczego rodzina Tadeusza Dobrowolskiego uchodząc przed sowiecką opresją zatrzymała się wraz z wielkim fortepianem właśnie w niewielkim domu mojej ciotecznej babci Marii Satkowskiej. Prawdopodobnie zadziałało pokrewieństwo dusz. Artystycznie wrażliwa Maria, znana animatorka kultury w środowisku sędziszowian, nie mogła poskąpić miejsca małżeństwu muzyków – pianistów i co równie ważne ich instrumentowi. Okazało się, że fortepian przetrwał wojenną zawieruchę, Towarzyszył żonie Tadeusza, Franciszce i ich córce Teresie aż do 1958 roku kiedy to obie ostatecznie osiadły we Wrocławiu. A fortepian pozostał w Tarnowie, służąc nadal    w dziele krzewienia kultury muzycznej wśród tarnowskiej młodzieży w tamtejszych Ogniskach Muzycznych.    

Rodzina Dobrowolskich wywodzi swoje korzenie ze Śniatynia, miasta leżącego na pograniczu Bukowiny i austriackiej Galicji, na dalekich kresach II Rzeczpospolitej w woj. stanisławowskim nad Prutem dzisiaj w  obwodzie iwanofrankiwskim na Ukrainie. Śniatyń to miasto królewskie. W 1415 roku przebywał w nim król Władysław Jagiełło, prawa miejskie otrzymał z rąk Kazimierza IV Jagiellończyka, który odwiedził je w 1485 roku. W 1576 przebywał w Śniatynie czas dłuższy Stefan Batory. Miasto od 1867 roku było siedzibą powiatu. W II Rzeczypospolitej nazywano je miastem winogron i orzechów. 12 września 1939 roku przez Śniatyń do Rumunii, Turcji, Syrii i Francji przesłano 75 ton polskiego złota, które w końcu przekazano rządowi Rzeczypospolitej.  

Według Andrzeja Rajzera, wnuka nestora rodu Stanisława Dobrowolskiego, jego dziad po studiach medycznych we Wiedniu uzyskał tytuł felczera medycyny. Ożenił się z Kazimierą Sebastyańską. (1890 – 1949). Mieli czworo dzieci. Najstarszego Tadeusza (1909 – 1944), o którym piszę w niniejszej publikacji; młodszego Władysława (1919 – 2014) spadochroniarza RAF-u, uczestnika desantu w Normandii, po wojnie mieszkańca Kanady; córki Janiny Frankiewicz (1922-2006) osiadłej w Anglii i najmłodszej Zofii Rajzer (1922-2015) mieszkanki Brzegu Dolnego. Był człowiekiem zamożnym: posiadał w Śniatyniu dwie duże kamienice, był właścicielem lokalnego banku i hurtowni spożywczej. Uchodząc przed sowiecką Rosją wszystko utracił i ostatecznie osiadł z rodziną  w Brzegu Dolnym na Dolnym Śląsku.

Jego najstarszy syn Tadeusz urodził się w 1909 roku w Śniatynie. Po ukończeniu liceum i szkoły muzycznej w klasie na fortepian, wyjechał do Krakowa gdzie zdobył dyplom  i umiejętności technika  telekomunikacji. Najprawdopodobniej w krakowskiej Państwowej Szkole Przemysłowej. Został skierowany do pracy w Tczewie. Tam poznał swoją żonę Franciszkę, nauczycielkę, też zdolną pianistkę.  Ślub odbył się na Boże Narodzenie w 1937 roku. Najprawdopodobniej już pod koniec 1939 roku młodzi małżonkowie wrócili  do Śniatynia. Tam w 1940 roku urodziła się im jedyna córka Teresa. Jednak wkrótce z córeczką i nieodłącznym fortepianem przenieśli się do Lwowa skąd, dopiero w 1944 roku, wczesnym latem, wyruszyli na zachód. Postanowili zatrzymać się w  Sędziszowie.  Fortepian niczym członek rodziny towarzyszył im nadal.

Wśród dźwięków tego śniatyńskiego instrumentu wychowywała się jedyna córka Dobrowolskich, Teresa. Obdarzona doskonałym słuchem muzycznym i wrażliwością artystyczną, korzystając z pedagogicznych umiejętności matki Franciszki, a potem profesjonalnych szkół muzycznych już w wieku 18 lat została pianistką. Jednak studia na wrocławskiej farmacji, praca zawodowa, małżeństwo, urodzenie dwóch córek, starszej Joanny i młodszej Małgorzaty, obie po Uniwersytecie Wrocławskim, nie pozwoliły na kontynuowanie muzycznej kariery. Wystarczyło jej jednak determinacji żeby skłonić obie córki, by te ćwicząc na wrocławskim pianinie, ukończyły szkoły muzyczne. Młodsza Gosia, żona pracownika szwajcarskich linii lotniczych będąc na placówce w Arabii Saudyjskiej uczyła gry na fortepianie wnuki saudyjskiego króla. Zaś jej mama Teresa za przyczyną zięcia zwiedziła pół świata obserwując jego część z wysokości chińskiego muru. Teraz fascynuje ją szwajcarski wnuk Pascal, tegoroczny maturzysta, poliglota i doskonały golfista A ona sama, jak każdego roku,  planuje podróż do Sędziszowa, aby odwiedzić grób swojego męża Tadeusza.

Andrzej Antoni Skarbek

Stowarzyszenie Historyczne „ODROWĄŻ”

 

Brak komentarzy: