wtorek, 4 lutego 2025

 

WIELKA WOJNA cz. II

Na podstawie monografii dr. Jerzego Fiericha

PRZESZŁOŚĆ WSI POWIATU ROPCZYCKIEGO W USTACH ICH MIESZKAŃCÓW

Ropczyce 1936.

 

Jeszcze trwała Wielka Wojna. Na polach bitewnych Europy śmierć zbierała obfite żniwo,  ale wydarzenia  na szczytach władzy zwiastowały jej przesilenie. W nocy z 6 na 7 listopada rozpoczął się w Rosji zamach stanu. Obalono Rząd Tymczasowy i władzę przejęli bolszewicy. USA i Chiny wypowiedziały wojnę Niemcom, a we wrześniu 1917 r. w Warszawie, w wyniku porozumienia niemiecko – austriackiego, powołano Radę Regencyjną teoretycznie najwyższą  władzę w Królestwie Polskim. Zapowiedziano połączenie porozbiorowych ziem polskich  z austriacką Galicją. Jednak do końca działań wojennych i do niepodległości porozbiorowej  Polski było daleko. Dopiero przekazanie władzy 11 listopada 1918 roku przez Radę Regencyjną Józefowi Piłsudskiemu  rozpoczęło proces powojennej stabilizacji  Państwa Polskiego.

            Wydarzenia te  rozległy się echem po  polskich miastach i miasteczkach. Jak wspomina adw. dr Brunon Krise „ w Ropczycach już 7 października 1917 roku- tj. od chwili ogłoszenia warszawskiej Rady Regencyjnej, że włącza Galicję do Państwa Polskiego – wywieszono, mimo protestów starostwa i żandarmerii, na gmachu Magistratu polską flagę” Mimo poleceń Namiestnictwa Lwowskiego polska flaga wisiała tam nielegalnie  prawie rok, aż do   dnia 1 listopada 1918 roku kiedy to - za przyczyną trójki członków Polskiej Organizacji Wojskowej, urlopowanych legionistów Roberta Ogorzała, Tadeusza Sałacha i Zygmunta Werle - zostały strącone „orły i emblematy”, symbole austriackiej władzy.  To właśnie wtedy „flaga bohaterka”  i wiele wywieszonych nagle „jej towarzyszek” dobitnie zaświadczyły o nadchodzącej niepodległości. Flagi te ustroiły rynek miasta na biało - czerwono.  

A działo się to na oczach stacjonującego w Ropczycach batalionu wojska austriackiego złożonego z Niemców i Czechów. Jak relacjonuje w swoim wspomnieniu dr Brunon Krise – „batalion ten był znienawidzony w całym powiecie”. Bowiem wyłapywał żołnierzy armii austriackiej narodowości polskiej z tzw. „polskiego urlopu”.  W rozumieniu administracji wojskowej byli to dezerterzy, którzy odmówili dalszego udziału w wojnie po stronie austriackiej. Jednak ukrywając się, nie czekali bezczynnie na odrodzenie się polskich sił zbrojnych. Większość z nich zasiliła konspiracyjne szeregi Polskiej Organizacji  Wojskowej, której żołnierze  w roku 1918  weszli w skład Wojska Polskiego. Jak donoszą źródła 26 tysięcy „peowiaków” z terenów trzech zaborów rozpoczęło służbę w odrodzonym wojsku polskim.

              A tymczasem zarząd miasta z burmistrzem Władysławem Bursztynem i członkiem Zarządu adw. dr Brunonem Krise rozbroił austriacka straż wojskową chroniącą Magistrat. Straż ta na ich rozkaz posłusznie złożyła broń  w Sali Obrad oraz uwolniła grupę wojennych jeńców pracujących na rzecz miasta. Następnie zarząd miasta rozpoczął rokowania z dowódcą  batalionu w sprawie wydania Magistratowi broni, wojskowego rynsztunku i odejście wojska z miasta. Rokowania były ciężkie. Dopiero pod groźbą rozbrajania żołnierzy przez rewolucyjnie wzburzoną ludność miasta i niebezpieczeństwa niepotrzebnego rozlewu krwi austriacki komendant (w cywilu buchalter z Wiednia) zgodził się na rozbrojenie podległego mu wojska. W porozumieniu zastrzeżono wspólnie, że austriackiej broni władze miasta nie wydadzą ludności cywilnej, tylko przekażą na przechowania  żandarmerii, która z kolei po poddaniu się, zobowiązała się przekazać broń nowym, polskim władzom miasta tymczasowo reprezentowanych przez Magistrat.

             Jak się okazało życie napisało nieco inny scenariusz wydarzeń. Żołnierze batalionu narodowości czeskiej przeważnie uciekali z miasta porzucając broń, która ostatecznie trafiła na wyposażenie oddziału P.O.W.  Niemcy zaś karnie odstawili uzbrojenie na posterunek żandarmerii i pod dozorem Zygmunta Werli z P.O.W. odmaszerowali do Sędziszowa i stamtąd - prowadzeni przez innego członka Polskiej Organizacji Wojskowej - udali się do Rzeszowa.

            A tymczasem zarząd miasta utworzył milicję obywatelską, dbał o bezpieczeństwo w mieście, a broń złożoną przez austriacki batalion i straż miejską przekazał oddziałowi wojska polskiego, który utworzył por. Stanisław Dobrowolski w formie organizacyjnej miejscowego garnizonu.  Już na wiosnę 1919 roku oddział ten opuścił miasto i pod dowództwem Dobrowolskiego ruszył w pole pod Lwów.

            O rozbrajaniu posterunków i przejmowaniu władzy na wsiach powiatu ropczyckiego niewiele wiemy. Ludność wiejska po 140 latach austriackiej władzy,  po 70 latach od zniesienie pańszczyzny  przez cesarza Franciszka Józefa okrzepła ekonomicznie i z ostrożnością podchodziła do narodowo-wyzwoleńczych idei. Tylko niektórzy jej mieszkańcy akceptowali nadchodzące zmiany i brali czynny udział w ich kreacji.   Na uwagę zasługuje akcja Antoniego Litaka, który w Gliniku 3 listopada 1918 roku wywiesił na budynku urzędu gminnego ogłoszenie o powstaniu Polski. Była to niedziela. Ludzie wracający  z kościoła nie wierzyli temu ogłoszeniu. Pytano, kto jest jego autorem czy, starosta czy ktoś inny? Ostatecznie rzecz się wyjaśniła na popołudniowym zebraniu gminnym. Z ciekawością, obawą i umiarkowaną radością przyjęto zapowiedź powstania Państwa Polskiego. Tej samej nocy w Wielopolu dr. Kolasiński i dyr. Szkoły A. Milan rozbroili posterunek żandarmerii . Rankiem na rynku do licznie zebranych mieszkańców przemówił dr Milan tłumacząc zebranym doniosłość chwili i nawołując do spokoju. 

Przypuszczalnie podobne nastroje umiarkowanego optymizmu i oczekiwania na polskość towarzyszyły pozostałej  ludności powiatu. Nadchodziła bowiem ogromna zmiana polityczna i gospodarcza. Ustabilizowana teraźniejszość dobrze zarządzanej, prawie samodzielnej  Galicji miała przeobrazić się w coś lepszego. Nie wszyscy mogli, lub chcieli sobie ją wyobrazić.  Jednak zmiana nadeszła. Polska się odrodziła, a wraz z nią nadeszła niepodległość.  

Opracował:

Andrzej Antoni Skarbek

Stowarzyszenie Historyczne „ODROWĄZ”

 

Brak komentarzy: